GRUBY NA WYBORACH

 









Gruby na wyborach.

    - Głupi jesteś! – zaczynają jedni… - Sam jesteś głuchy! – wydzierają się drudzy. - Dajcie spokój, chodźcie na piwko, będzie luźniutko – wychyla się, lekko odklejony trzeci, z myślą, że to rozwiąże wszystkie problemy. To tak, mniej więcej, wygląda obecny poziom debaty publicznej, pomiędzy partiami starającymi się o intratne stanowiska przy ul. Wiejskiej w Warszawie. Nazwa adresu nowego pracodawcy zobowiązuje. Większości z nich nadal słoma z butów wystaje. Niektórym nawet wylatują całe snopki, podłoża do zapewnienia czystości w oborze. Prawa i lewa strona, jak mantrę powtarzają, że są to najważniejsze wybory po 89’ i trochę mają rację. Sądząc po charakterystyce kandydatów, wystawianych przez poszczególne ugrupowania na swoich listach albo będziemy Państwem liberalnym – dbającym o każdego człowieka, bez względu na wszystko, albo staniemy się krajem, w którym bycie innym będzie oznaczało wykluczenie społeczne, a kobiety nie będą mogły opuszczać terytorium kuchni, bo taka, zdaniem niektórych startujących, jest „ich rola”… Albo posiadanie dzieci przez pary tej samej płci, będzie karane „na twardo”, czyli bezwzględnym więzieniem, a pedofilia duchownych i ich seksualne wyskoki, będą nagradzane rządową dotacją na remont dachu „Świątyni Bożej” i zakup nowego „mesia”. Szczerze? Osobiście wolę dwóch tatusiów albo dwie mamunie. I przestańcie zadawać głupie pytania pt.” a co ze szkołą? Przecież takie dziecko będzie gnębione przez wszystkich”. Otóż kurwa nie będzie. Jeżeli w szkole będzie kilku takich „gówniaków”, które mają rodziców tej samej płci, to nikt nie będzie zwracał na to uwagi i temat zniknie! Tak samo szybko jak te bulwersujące marsze, bo ktoś zamiast figurki św. Józefa, ściska w garści gumowego kutasa. Skandal! „Przecież dzieci na to patrzą”! „Nie będziesz mi deprawował moich pociech!” - Chodź bąbelku, idziemy na mecz, tam sobie pooglądasz historyczne symbole wspominające wielkiego mówce z drugiej wojny światowej, a później pośpiewamy: „Co to jest za drużyna, co śledziem jebie tak…., jebane pedały”. - Pamiętasz Marysiu, co masz śpiewać, tak? Później pójdziemy do domku i będziesz mogła pobawić się lalkami. Tylko pamiętaj! Barbi i Ken, to prawdziwa rodzina!

Długo zastanawiałem się nad tym, czy w ogóle barć udział w głosowaniu i tym śmiesznym referendum. Moja rozterka była głównie spowodowana jednym argumentem: od 11 lat nie mieszkam w Polsce i sam sobie odebrałem prawo głosu w poprzednich elekcjach, opuszczając granice kraju, w którym się urodziłem. I tu, dla mnie, kończy się patriotyzm. Jeżeli opuszczasz swój kraj, swoją ojczyznę, w której się urodziłeś i wyjeżdżasz do innego kraju z pobudek ekonomicznych, społecznych czy innych, nie związanych z prześladowaniem twojej osoby przez rząd danego państwa…. Przykro mi bardzo, twój patriotyzm się właśnie skończył. I niestety, koszulki z symbolami „Polski Walczącej” nie sprawią, że nim nadal będziesz. Możesz mówić, że jesteś Polakiem, że szanujesz, że trzymasz kciuki, że to piękny kraj, ale moralnie, obnoszenie się z patriotyzmem, jest eufeministycznie pisząc, śmiechowe. Gdzie jest ten patriotyzm? Na tych koszulkach? Większość z was, nawet nie wie, ile zwrotek ma polski hymn, nie wspominając o historii naszego państwa. Może zamiast się hermetyzować, bądźcie obywatelami świata! Po co się ograniczać. 

Pomimo, skończonych studiów i nabytej rozszerzonej wiedzy z zakresu różnych systemów politycznych, marketingu politycznego czy medioznastwa, uważałem, że nie mam moralnego prawa wybierać rządzących dla kraju, do którego przyjeżdżam imprezować i zrobić zakupy w postaci ubrań, których tutaj nie ma. Najeść się rus…polskich pierogów, popijając morzem narodowego trunku. „Niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie” – to właśnie te słowa, napisane przez Immanuela Kanta, zawsze przypominałem sobie w momencie zbliżania się jakichkolwiek wyborów w kraju nad Wisłą. Nie czułem moralnego prawa, które pozwala mi na dokonywanie wyboru rządu ludziom, z którymi oprócz pochodzenia, nic mnie w zasadzie nie łączy. Równie dobrze mógłbym brać udział w wyborach do Bundestagu. Odwiedzam ten kraj w takim samym charakterze, jak Polskę lub Anglię. Zakupy, wóda i pierogi.

Jak przez mgłę pamiętam pierwsze wolne wybory. Nie przypominam sobie, czy pojawiające się obrazy pochodzą z okrągłego stołu, wyborów prezydenckich, czy pierwszych wolnych wyborów w roku 1991. Miałem w pokoju malutki telewizorek i patrzyłem w ekran jak zahipnotyzowany. Może nie był to film akcji ze Stathamem w roli głównej… Dobrze jednak pamiętam, spojrzenie mojej Mamy. Załzawione ze szczęścia oczy, powtarzały: wygraliśmy, wygraliśmy, teraz będzie już tylko lepiej… Chuja tam lepiej (nic lepszego nie przychodzi mi na myśl, żeby opisać poziom degrengolady fundowanej przez kolejne władze, wybaczcie!). Po pierwszych uniesieniach przyszła codzienność. Problemy spowodowane tranzycją, przyszły szybciej niż myśleliśmy. Ogromna inflacja, destabilizujące naród reformy i w końcu tworzenie podziałów na tych i tamtych, lepszych i gorszych. Wieczny wyścig, kto lepiej się zaprezentuje na arenie zwanej obietnicami. Cytując klasyka: „obiecam Wam wszystko, co chcecie!”. Lud to kupi! Upili nas obietnicami. I znowu klasyk: „pijanym narodem łatwiej rządzić.”

Czy demokratyczne wybory są naprawdę dobre? Przecież te głosy się z sobą w ogóle nie ważą! Czy głos profesora, który poświęcił życie na studiowanie systemów politycznych albo prawa, to ten sam głos, co postawiony znak X przez wariacika spod celi skazanego za „dziesiony” albo kukiełkarza - celebrytę, którego głównym źródłem informacji jest TikTok? Wybiorą tak samo dokonując merytorycznej analizy pozbawionej subiektywizmu? Taki chuj! Nie ma takiej opcji – jak ten co mówił, że nikt go nie kupi…, żadnej godności. Ilu jest takich „psoróf”, a ilu o wątpliwej inteligencji? Odbieranie głosów nie ma sensu, ale można je jakoś wyważyć! Jak? Tak, żeby rządzili nami naukowe autorytety, a nie były trener, czy ziomuś, któremu się lekko odkleiło i twierdzi, że nowotwory można wyleczyć orzechami! Słuchajcie Politologów nie polityków! To bardzo duża różnica.

System Donta, który w naszym przypadku odpowiada za przeliczanie głosów na mandaty dla poszczególnych partii, nie funkcjonuje z założenia. Miał on wykluczyć obecność kilkudziesięciu, przypadkowych ugrupowań, jak niegdyś Partia Przyjaciół Piwa, a spowodował, że głosy oddane na kandydatów z partii „krzak”, w przypadku nie osiągnięcia odpowiedniego progu wyborczego, przechodzą w posiadanie polityków o największym poparciu (sic!). Duże partie wciągają na swoje listy wyborcze ludzi znanych z tego, że są znani. Tym sposobem, mamy przypadkowych przechodniów, którzy mówią nam, jak mamy żyć i co się stanie, jak nie będziemy tego przestrzegać. Brak umiejętności prowadzenia konstruktywnej debaty na najwyższym szczeblu powoduje tworzenie się kolejnych podziałów i prawdziwe jest tylko powiedzenie: „gdzie dwóch Polaków tam trzy opinie”. Dlaczego nie jesteśmy znani z tego, że Bociany przylatują do nas aż z Maroko, bo mamy takie piękne łąki i tłuste żaby?

Może wróćmy do czasów realnego socjalizmu? Produkowane były samochody, motory, statki, broń… Ludzie wymieniali się życzliwie kawą i kiełbasą, wspólnie spożywali na klatce nasze, narodowe napoje wyskokowe. Pomagali sobie w pilnowaniu dzieci i wymianie koła w jedynym polonezie na dzielni. Bez zazdrości, bezinteresownie. Dlaczego teraz jest to wszystko na odwrót? Przebijamy opony w lepszym samochodzie sąsiada i napychamy pineskami kiełbasę, podając rodakowi i życząc smacznego, fałszywie uśmiechając się pod nosem.

Chcąc skończyć z obecną farsą serwowana nam przez rząd, który zamiast łagodzić nastroje eskaluje nienawiść, musimy się jakoś w końcu zjednoczyć! Kolejne podziały na lepszych i gorszych, niczego nie zmienią. Dajmy prawo do egzystencji każdemu, nawet ziomkowi w spódnicy, jeśli jest mu w tym wygodnie. Nic nam do tego! Jeżeli nakażemy mu nosić spodnie, on tego nie zmieni na nasze widzimisię. Nie każdy musi być taki, jak ty! „Warto być przyzwoitym”, jak mawiał prof. Bartoszewski. Patrzmy i uczmy się od autorytetów, a nie od „małpek” fikających przed kamerą dla większego wrażenia. Naprawdę nie widzicie różnicy? To, jak nie widzicie, to może odpuśćcie?

Wkurwia mnie ta cała szopka. I wkurwiają mnie ludzie, którzy nagle, w przypadku elektryzujących wydarzeń, stają się specjalistami w dziedzinie… Pojawił się COVID i nagle okazuję się, że większość moich znajomych, po kryjomu studiowała medycynę i posiedli niezbędną wiedzę do publikowania swoich domowych badań na temat chorób zakaźnych. Nagle okazuję się, że połowa ziomków, skończyła trenerski kurs UEFA pro siedem i są znawcami – selekcjonerami, którzy uleczą polski sport narodowy. Po kryjomu, żeby tylko nikt nie widział, uczą się po nocach i w odpowiednim czasie stają się specjalistami z zakresu politologii, psychologii, socjologii, etc. Nie mam pojęcia, jak Wy to wszystko ogarniacie. Chapeau bas!  

Nie chcę agitować. Nie powiem Wam, na kogo macie oddać swój głos, który dał nam demokratyczny ustrój. Zakończę cytatem z filmu „Indiana Jones i ostatnia krucjata”. Końcowa scena: odgrywający tytułową rolę Harrison Ford musi odszukać święty kielich, żeby ratować swojego umierającego ojca. Pokonując trzy próby wiary, dociera do jaskini, gdzie znajduje się Rycerz Okrągłego Stołu, który pilnuje relikwii. Niestety znajduje się ona pośród dziesiątków innych kielichów i tylko jeden z nich jest prawdziwy. Wybór złego powoduje śmierć, a dobrego uzdrowienie. Obecny tam wojownik z mieczem – ostrzega: „Wybierz mądrze”!

Komentarze

Popularne posty